„z tęsknoty pisze się wiersze
z bolesnej
drążącej śpiewny owoc ciała
patrząc na samotne palce
mogę wysnuć pięć poematów”
(Halina Poświatowska)
Zorganizowana w czytelni wystawa pt. „Wiosna w literaturze” przedstawia najpiękniejsze wiersze literatury polskiej i światowej.
Wisława Szymborska w poezji najbardziej ceniła sobie dwa małe słowa: „nie wiem”. Twierdziła, że są one mocno uskrzydlone, rozszerzają nam życie na obszary, które mieszczą się w nas samych i obszary, w których zawieszona jest nasza nikła Ziemia. W odczycie pt. „Poeta i świat”, który wygłosiła po przyznaniu Nagrody Nobla, znalazły się następujące słowa: „Poeta również, jeśli jest prawdziwym poetą, musi ciągle powtarzac sobie „nie wiem”. Każdym utworem próbuje na to odpowiedzieć, ale kiedy tylko postawi kropkę, już ogarnia go wahanie, już zaczyna sobie zdawać sprawę, że jest to odpowiedź tymczasowa i absolutnie niewystarczająca… […] Cokolwiek pomyślelibyśmy o świecie, jest on zadziwiający”.
Wystawa prezentuje najpiękniejsze wiersze, które próbują odpowiedzieć na najtrudniejsze pytania dotyczące sensu ludzkiej egzystencji.
Zachęcam do czytania poezji.
Ewa Matanowska
Jan Lechoń –„Pytasz, co w moim życiu z wszystkich
rzeczą główną…”
Pytasz, co w moim życiu z wszystkich rzeczą główną,
Powiem ci: śmierć i miłość, obydwie zarówno.
Jednej oczu się czarnych, drugiej modrych boję.
Te dwie są me miłości i dwie śmierci moje.
Przez niebo rozgwieżdżone, wpośród nocy czarnej,
To one pędzą wicher międzyplanetarny,
Ten wicher, co dął w ziemię, aż ludzkość wydała,
Na wieczny smutek duszy, wieczną rozkosz ciała.
Na żarnach dni się miele, dno życia się wierci,
By prawdy się najgłębszej dokopać istnienia.
I jedno wiemy tylko. I nic się nie zmienia.
Śmierć chroni od miłości, a miłość od śmierci.
Czesław Miłosz –„Wiara”
Wiara jest wtedy, kiedy ktoś zobaczy
Listek na wodzie albo kroplę rosy
I wie, że one są – bo są konieczne.
Choćby się oczy zamknęło, marzyło,
Na świecie będzie tylko to, co było,
A liść uniosą dalej wody rzeczne.
Wiara jest także, jeżeli ktoś zrani
Nogę kamieniem i wie, że kamienie
Są po to, żeby nogi nam raniły.
Patrzcie, jak drzewo rzuca długie cienie,
I nasz, i kwiatów cień pada na ziemię:
Co nie ma cienia, istnieć nie ma siły.
Czesław Miłosz –„Miłość”
Miłość to znaczy popatrzeć na siebie,
Tak jak się patrzy na obce nam rzeczy,
Bo jesteś tylko jedną z rzeczy wielu.
A kto tak patrzy, choć sam o tym nie wie,
Ze zmartwień różnych swoje serce leczy,
Ptak mu i drzewo mówią: przyjacielu.
Wtedy i siebie, i rzeczy chce użyć,
Żeby stanęły w wypełnienia łunie.
To nic, że czasem nie wie, czemu służyć:
Nie ten najlepiej służy, kto rozumie.
Czesław Miłosz –„Nadzieja”
Nadzieja bywa, jeżeli ktoś wierzy,
Że ziemia nie jest snem, lecz żywym ciałem,
I że wzrok, dotyk ani słuch nie kłamie.
A wszystkie rzeczy, które tutaj znałem,
Są niby ogród, kiedy stoisz w bramie.
Wejść tam nie można. Ale jest na pewno.
Gdybyśmy lepiej i mądrzej patrzyli,
Jeszcze kwiat nowy i gwiazdę niejedną
W ogrodzie świata byśmy zobaczyli.
Niektórzy mówią, że nas oko łudzi
I że nic nie ma, tylko się wydaje,
Ale ci właśnie nie mają nadziei.
Myślą, że kiedy człowiek się odwróci,
Cały świat za nim zaraz być przestaje,
Jakby porwały go ręce złodziei.
Czesław Miłosz –„Sens”
Kiedy umrę, zobaczę podszewkę świata.
Drugą stronę, za ptakiem, górą i zachodem słońca.
Wzywające odczytania prawdziwe znaczenie.
Co nie zgadzało się, będzie się zgadzało.
Co było niepojęte, będzie pojęte.
- A jeżeli nie ma podszewki świata?
Jeżeli drozd na gałęzi nie jest wcale znakiem
Tylko drozdem na gałęzi, jeżeli dzień i noc
Następują po sobie nie dbając o sens
I nie ma nic na ziemi, prócz tej ziemi?
Gdyby tak było, to jednak zostanie
Słowo raz obudzone przez nietrwałe usta,
Które biegnie i biegnie, poseł niestrudzony,
Na międzygwiezdne pola, w kołowrót galaktyk
I protestuje, woła, krzyczy.
Czesław Miłosz –„Dar”
Dzień taki szczęśliwy.
Mgła opadła wcześnie, pracowałem w ogrodzie.
Kolibry przystawały nad kwiatem kapryfolium.
Nie było na ziemi rzeczy, którą chciałbym mieć.
Nie znałem nikogo, komu warto byłoby zazdrościć.
Co przydarzyło się złego, zapomniałem.
Nie wstydziłem się myśleć, że byłem, kim jestem.
Nie czułem w ciele żadnego bólu.
Prostując się, widziałem niebieskie morze i żagle.
Cyprian Kamil Norwid –„W Weronie”
Nad Kapuletich i Montekich domem,
Spłukane deszczem, poruszone gromem,
Łagodne oko błękitu –
Patrzy na gruzy nieprzyjaznych grodów,
Na rozwalone bramy do ogrodów,
I gwiazdę zrzuca ze szczytu –
Cyprysy mówią, że to dla Julietty,
Że dla Romea ta łza znad planety
Spada – i groby przecieka;
A ludzie mówią, i mówią uczenie,
Że to nie łzy są, ale że kamienie,
I – że nikt na nie nie czeka!
Cyprian Kamil Norwid –***
Jak gdy kto ciśnie w oczy człowiekowi
Garścią fijołków i nic mu nie powie…
Jak gdy akacją z wolna zakołysze,
By woń, podobna jutrzennemu ranu,
Z kwiaty białymi na białe klawisze
Otworzonego padła fortepianu…
Jak gdy osobie stojącej na ganku
Daleki księżyc wpląta się we włosy,
Na pałającym układając wianku
Czoło – lub w srebrne ubiera je kłosy…
Jak z nią rozmowa, gdy nic nie znacząca,
Bywa podobną do jaskółek lotu,
Który ma cel swój, acz o wszystko trąca,
Przyjście letniego prorokując grzmotu,
Nim błyskawica uprzedziła tętno –
Tak…
… lecz nie rzeknę nic – bo mi jest smętno.
Ralph Waldo Emerson –„Co to jest sukces?”
Co to jest sukces?
To śmiać się często i dużo,
Zdobywać szacunek mądrych ludzi
I uczucia dzieci.
To zasługiwać na szczere uznanie
I znosić cierpliwie zdrady fałszywych przyjaciół.
To doceniać piękno
I znajdować w innych to, co najlepsze.
To pozostawić świat odrobinę lepszym,
Czy to za sprawą zdrowego dziecka, ogrodowej grządki
Czy lepszych warunków społecznych.
To wiedzieć, że dzięki twemu istnieniu choć jeden człowiek
Miał łatwiejsze życie.
Właśnie to oznacza odnieść sukces.
Wisława Szymborska – „Przy winie”
Spojrzał, dodał mi urody,
A ja wzięłam ją jak swoją.
Szczęśliwa, połknęłam gwiazdę.
Pozwoliłam się wymyślić
Na podobieństwo odbicia
W jego oczach. Tańczę, tańczę
W zatrzęsieniu nagłych skrzydeł.
Stół jest stołem, wino winem
W kieliszku, co jest kieliszkiem
I stoi stojąc na stole.
A ja jestem urojona,
Urojona nie do wiary,
Urojona aż do krwi.
Mówię mu, co chce: o mrówkach
Umierających z miłości
Pod gwiazdozbiorem dmuchawca.
Przysięgam, że biała róża,
Pokropiona winem, śpiewa.
Śmieję się, przechylam głowę
Ostrożnie, jakbym sprawdzała
Wynalazek. Tańczę, tańczę
W zdumionej skórze, w objęciu,
Które mnie stwarza.
Ewa z żebra, Wenus z piany,
Minerwa z głowy Jowisza
Były bardziej rzeczywiste.
Kiedy on nie patrzy na mnie,
Szukam swojego odbicia
Na ścianie. I widzę tylko
Gwóźdź, z którego zdjęto obraz.
Zbigniew Herbert – „Nike która się waha”
Najpiękniejsza jest Nike w momencie
Kiedy się waha
Prawa ręka piękna jak rozkaz
Opiera się o powietrze
Ale skrzydła drżą
Widzi bowiem samotnego młodzieńca
Idzie długą koleiną wojennego wąwozu
Szarą drogą w szarym krajobrazie
Skał i rzadkich krzewów jałowca
Ów młodzieniec niedługo zginie
Właśnie szala z jego losem
Gwałtownie opada ku ziemi
Nike ma ogromna ochotę podejść
Pocałować go w czoło
Ale boi się
Że on który nie zaznał
Słodyczy pieszczot
Poznawszy ją
Mógłby uciekać jak inni
W czasie tej bitwy
Więc Nike waha się
I w końcu postanawia
Pozostać w pozycji
Której nauczyli ją rzeźbiarze
Wstydząc się bardzo tej chwili wzruszenia
Rozumie dobrze
Że jutro o świcie
Muszą znaleźć tego chłopca
Z otwartą piersią
Zamkniętymi oczyma
I cierpkim obolem ojczyzny
Pod drętwym językiem
Zbigniew Herbert – „Dlaczego klasycy”
1
W księdze czwartej „Wojny Peloponeskiej”
Tukidydes opowiada dzieje swej nieudanej wyprawy
Pośród długich mów wodzów
Bitew oblężeń zarazy
Gęstej sieci intryg
Dyplomatycznych zabiegów
Epizod ten jest jak szpilka
W lesie
Kolonia ateńska Amfipolis
Wpadła w ręce Brazydasa
Ponieważ Tukidydes spóźnił się z odsieczą
Zapłacił za to rodzinnemu miastu
Dozgonnym wygnaniem
Egzulowie wszystkich czasów
Wiedzą jaka to cena
2
Generałowie ostatnich wojen
Jeśli zdarzy się podobna afera
Skomlą na kolanach przed potomnością
Zachwalają swoje bohaterstwo i niewinność
Oskarżają podwładnych
Zawistnych kolegów
Nieprzyjazne wiatry
Tukidydes mówi tylko
Że miał siedem okrętów
Była zima
I płynął szybko
3
Jeśli tematem sztuki
Będzie dzbanek rozbity
Mała rozbita dusza
Z wielkim żalem nad sobą
To co po nas zostanie
Będzie jak płacz kochanków
W małym brudnym hotelu
Kiedy świtają tapety
Zbigniew Herbert –„Pan Cogito o cnocie”
Nic dziwnego że nie jest oblubienicą
Prawdziwych mężczyzn
Generałów atletów władzy despotów
Przez wieki idzie za nimi
Ta płaczliwa stara panna
W okropnym kapeluszu Armii Zbawienia
Napomina wyciąga z lamusa
Portret Sokratesa
Krzyżyk ulepiony z chleba
Stare słowa
- a wokół huczy wspaniałe życie
Rumiane jak rzeźnia o poranku
Prawie ją można pochować
W srebrnej szkatułce
Niewinnych pamiątek
Jest coraz mniejsza
Jak włos w gardle
Jak brzęczenie w uchu
Mój Boże
Żeby ona była trochę młodsza
Trochę ładniejsza
Szła z duchem czasu
Kołysała się w biodrach
W takt modnej muzyki
Może wówczas pokochaliby ją
Prawdziwi mężczyźni
Generałowie atleci władzy despoci
Żeby zadbała o siebie
Wyglądała po ludzku
Jak Liz Taylor
Albo Bogini Zwycięstwa
Ale od niej wionie
Zapach naftaliny
Sznuruje usta
Powtarza wielkie – Nie
Nieznośna w swoim uporze
Śmieszna jak strach na wróble
Jak sen anarchisty
Jak żywoty świętych
William Wordsworth –„Świat ludzkich spraw zbyt wiele dla nas znaczy”
Świat ludzkich spraw zbyt wiele dla nas znaczy, w dłoni
Dzierżąc nietrwałą zdobycz, każdy swego ducha
Wyjaławia. Niczyje serce już nie słucha
Natury, zaprzedane codziennej pogoni.
To morze, gdy pierś oku księżyca odsłoni,
Ten wiatr, jutrzejsza może wściekła zawierucha,
Dziś śpiący jak skulone kwiaty: nasza głucha
Dusza jest z tym – ze wszystkim – w wiecznej dysharmonii;
Świat potrąca w nas niemą strunę. – Wielki Boże!
Oby już raczej wiara pogan przemieniona
Karmiła mnie od dziecka: obym w wód przestworze,
Przed którym stoję, dostrzegł znak, co mnie przekona:
Proteusza, gdy z głębin wznosi się nad morze,
Albo w spiralną konchę dmącego Trytona.
Tadeusz Różewicz –„Spadanie, czyli o elementach wertykalnych i horyzontalnych w życiu człowieka współczesnego” (fragmenty)
Dawniej
bardzo bardzo dawno
bywało solidne dno
na które mógł się stoczyć
człowiek
człowieka który się znalazł na dnie
dzięki swej lekkomyślności
lub dzięki pomocy bliźnich
oglądano z przerażeniem
zainteresowaniem
nienawiścią
radością
wskazywano na niego
a on czasem dźwigał się
podnosił
splamiony ociekał
było to solidne dno
można powiedzieć
dno mieszczańskie
inne dno było przeznaczone
dla pań inne dla panów
w tamtych czasach bywały
na przykład kobiety upadłe
skompromitowane
bywali bankruci
gatunek obecnie prawie
nieznany
swoje dno miał polityk
kapłan kupiec oficer
kasjer i uczony
bywało niegdyś także drugie dno
obecnie istnieje jeszcze mgliste
wspomnienie
ale już dna nie ma
i nikt nie może
stoczyć się na dno
ani leżec na dnie
dno o którym wspominają
nasi rodzice
było czymś stałym
na dnie
jednak
było się kimś
określonym
człowiekiem straconym
człowiekiem zgubionym
człowiekiem który
dźwiga się
z dna
z dna można też było
wyciągac ręce wołac „z głębokości”
obecnie gesty te nie maja większego
znaczenia
w świecie współczesnym
dno zostało usunięte
ciągłe spadanie
nie sprzyja postawom
malowniczym pozycjom
niezłomnym
La Chute Upadek
jest możliwy jeszcze
tylko w literaturze
w marzeniu gorączce
pamiętacie to opowiadanie
o porządnym człowieku
nie skoczył na ratunek
o człowieku który uprawiał „rozpustę”
kłamał bywał spoliczkowany
za to wyznanie
wielki zmarły może ostatni
współczesny moralista francuski
otrzymał w roku 1957
nagrodę
[…]
spadając nie możemy
przybrać formy
postawy hieratycznej
insygnia władzy wypadają
z rąk
spadając uprawiamy nasze ogrody
spadając wychowujemy dzieci
spadając czytamy klasyków
spadając skreślamy przymiotniki
słowo spadanie nie jest
słowem właściwym
nie objaśnia tego ruchu
ciała i duszy
w którym przemija
człowiek współczesny
zbuntowani ludzie
potępione anioły
spadają głową w dół
człowiek współczesny
spada we wszystkich kierunkach
równocześnie
w dół w górę na boki
na kształt róży wiatrów
dawniej spadano
i wznoszono się
pionowo
obecnie
spada się
poziomo